Fajnie jest pójść do szkoły na jedną lekcję... a potem leniuchować w domku przy herbatce rozmawiając z M. Potem dokańczam oglądać film i nagle uświadamiam sobie, że mam tylko 15 min na spakowanie się, ubranie i dojście na matematykę. Po drodze oczywiście znowu nie uważam i znowu jakiś samochód musiał przeze mnie zwolnić. Na matematyce nic nie rozumiem, zadania z trygonometrii to najgorsze co może być. Kochana pani przepowiada mi, że dostanę się na handel zagraniczny do Krakowa. No ba, ona już wie to na pewno, bo ona ma nosa. No ale... ja nie jestem pewna czy tak bardzo chcę tam właśnie studiować. Bo ja chcę do Warszawy, z moim M. I nawet wolę nie myśleć, co będzie jak się nie dostanę.
Teraz w ogóle nie chcę myśleć o niczym/nikim innym niż o M. :* |